Wyszukiwarka
Liczba elementów: 59
Pod koniec XVIII wieku w Gliwicach rozpoczął się proces gwałtownego rozwoju przemysłowego. W ciągu kilku dziesięcioleci miasto wyrosło na jeden z najważniejszych ośrodków przemysłu ciężkiego na Śląsku. Huty i kopalnie decydowały o obliczu miasta, przedsiębiorcy dorabiali się nieprawdopodobnych fortun. Na początku lat 80. XIX stulecia do Gliwic przyjechał z Wrocławia niespełna 30-letni Oskar Caro. Wywodził się z zamożnej, żydowskiej rodziny, kontrolującej Hutę Hermina w Łabędach. Do jej bezpośredniego nadzoru został właśnie skierowany. Niedługo po przyjeździe ożenił się z Florą Lubowski, córką właściciela firmy budowlanej. Dla młodej pary została wkrótce wzniesiona okazała rezydencja. Willa Caro powstawała w latach 1882-1885. Zaprojektował ją i wybudował prawdopodobnie sam ojciec panny młodej, Salomon Lubowski. Pierwotnie budynek był jednopiętrowy i otaczał go rozległy ogród. Później dobudowano drugie piętro. Oskar Caro zmarł w 1931 roku, a willa już trzy lata później stała się siedzibą muzeum. Budynek reprezentuje spokojny i elegancki styl neorenesansowy. Jednak prawdziwe piękno skrywa w środku. Wrażenie robi już reprezentacyjny hol, z którego można się dostać do jadalni, dużego i małego salonu czy gabinetu. Na piętrze przewidziano prywatne apartamenty właścicieli. Kuchnię ulokowano w piwnicy, skąd potrawy do jadalni transportowano windą. Zachwycają modrzewiowe boazerie, schody, stropy, sztukaterie, żyrandole i meble. Mamy tutaj cały przegląd stylów, co jest charakterystyczne dla eklektycznych rezydencji w XIX w.: od neorenesansu, przez neobarok, po empire i biedermeier. Obecnie na parterze Willi Caro można zwiedzać stałą ekspozycję „Dziewiętnastowieczne wnętrza mieszkalne willi górnośląskich przemysłowców”. Na wystawy czasowe zaprasza się na pierwsze i drugie piętro. We wnętrzach Willi Caro często odbywają się koncerty i recitale, wykłady, spotkania oraz konferencje naukowe. Od 2010 roku w swoją siedzibę ma tutaj też „Czytelnia Sztuki”, czyli galeria sztuki współczesnej.
Ród Ballestremów wywodził się z Sabaudii i na Śląsk przywędrował na przełomie XVIII i XIX wieku, dziedzicząc olbrzymie dobra rodu von Stechow. Kolejni przedstawiciele Ballestremów powiększali majątek tak, że na początku XX stulecia posiadali w swych rękach kilka tysięcy hektarów ziemi oraz liczne kopalnie węgla kamiennego, huty cynku i żelaza, przedsiębiorstwa drzewne, linie kolejowe itd. Po podziale Śląska pomiędzy Polskę i Niemcy, zakłady po stronie niemieckiej scalono i poddano zarządowi Głównej Dyrekcji Dóbr Hrabiego Ballestrema z siedzibą w Gliwicach. Budynek dyrekcji wzniesiono w latach 1921-1922 według projektu Hansa von Poellnitza, który wcześniej zaprojektował dla Ballestremów kolonię robotniczą w Rokitnicy (przy kopalni „Castellengo”). Gmach miał unaoczniać arystokratyczne pochodzenie właścicieli koncernu i ich materialną potęgę. Za najodpowiedniejszy do naśladowania styl wybrano późny, klasycyzujący barok, charakterystyczny dla Niemiec około roku 1800. Czterokondygnacyjny gmach nawiązuje do budownictwa pałacowego. Postawiono go na planie prostokąta i przykryto czterospadowym dachem. Elewacja frontowa liczy 30 osi. Najbardziej reprezentacyjny jest umieszczony centralnie, 10-osiowy ryzalit, zwieńczony attyką z wazami i zegarem pośrodku. Główne wejście flankują cztery żłobkowane kolumny, nad którymi postawiono dwumetrowe figury: górnika, hutnika, rolnika i leśnika. Ich autorem jest Josef Wilhelm Karol Limburg. Dach wieńczy okrągła wieżyczka widokowa (belweder). W środku najciekawsza jest główna klatka schodowa z marmurowymi balustradami schodów, sala konferencyjna i pokój prezesa. W 1945 roku Ballestremowie utracili wszystkie posiadłości na ziemiach polskich. W PRL gospodarzami budynku dyrekcji były różne firmy i instytucje. Wreszcie, w 1997 roku, stał się on siedzibą Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
W drugiej połowie XIX wieku Górny Śląsk przeżywał okres niezwykle dynamicznego rozwoju: z roku na rok przybywało kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych, a niewielkie do tej pory miasta zyskiwały dziesiątki tysięcy nowych mieszkańców. Rozkwit przemysłu szedł jednak w parze z pewnymi niedogodnościami, z których jedną z najdotkliwszych był brak czystej wody. Problem ten zaostrzył się po groźnej epidemii śmiertelnej cholery, która nawiedziła Śląsk w 1873 roku. Za głównego winowajcę szerzącej się zarazy uznano zanieczyszczone, przydomowe studnie. Niemieckie władze zdecydowały więc o budowie dużego, państwowego ujęcia wody, które wodociągami dostarczałoby ją na przykład do Zabrza, Bytomia czy Gliwic. Po intensywnych poszukiwaniach wydajnych źródeł czystej wody, na miejsce budowy stacji wybrano Karchowice nieopodal Pyskowic, pomiędzy Tarnowskimi Górami i Gliwicami. Oficjalna uroczystość uruchomienia stacji w Karchowicach odbyła się w roku 1895. Wodę przepompowywały olbrzymie maszyny parowe, które pracowały tutaj nieprzerwanie do roku 1967. Wtedy zastąpiono je pompami zasilanymi prądem elektrycznym. W efektownych, ceglanych budynkach stacji można dziś przyjrzeć się z bliska m.in. dwóm tłokowym zespołom pompowym, turbozespołowi pompowemu i sprężarkom tłokowym; w starej kotłowni znajdują się kotły parowe, wyprodukowane przez firmy Deutsche Babcock & Wilcox Dampfkesselwerke A.G. z Oberhausen i A. Borsig G.m.b.H. z Berlina. Co ciekawe, najstarszy agregat parowy jest wciąż czynny, dzięki czemu zwiedzający mogą podziwiać go podczas pracy. Zabytkowa Stacja Wodociągowa w Karchowicach znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
W drugiej połowie XIX wieku Górny Śląsk przeżywał okres niezwykle dynamicznego rozwoju: z roku na rok przybywało kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych, a niewielkie do tej pory miasta zyskiwały dziesiątki tysięcy nowych mieszkańców. Rozkwit przemysłu szedł jednak w parze z pewnymi niedogodnościami, z których jedną z najdotkliwszych był brak czystej wody. Problem ten zaostrzył się po groźnej epidemii śmiertelnej cholery, która nawiedziła Śląsk w 1873 roku. Za głównego winowajcę szerzącej się zarazy uznano zanieczyszczone, przydomowe studnie. Niemieckie władze zdecydowały więc o budowie dużego, państwowego ujęcia wody, które wodociągami dostarczałoby ją na przykład do Zabrza, Bytomia czy Gliwic. Po intensywnych poszukiwaniach wydajnych źródeł czystej wody, na miejsce budowy stacji wybrano Karchowice nieopodal Pyskowic, pomiędzy Tarnowskimi Górami i Gliwicami. Oficjalna uroczystość uruchomienia stacji w Karchowicach odbyła się w roku 1895. Wodę przepompowywały olbrzymie maszyny parowe, które pracowały tutaj nieprzerwanie do roku 1967. Wtedy zastąpiono je pompami zasilanymi prądem elektrycznym. W efektownych, ceglanych budynkach stacji można dziś przyjrzeć się z bliska m.in. dwóm tłokowym zespołom pompowym, turbozespołowi pompowemu i sprężarkom tłokowym; w starej kotłowni znajdują się kotły parowe, wyprodukowane przez firmy Deutsche Babcock & Wilcox Dampfkesselwerke A.G. z Oberhausen i A. Borsig G.m.b.H. z Berlina. Co ciekawe, najstarszy agregat parowy jest wciąż czynny, dzięki czemu zwiedzający mogą podziwiać go podczas pracy. Zabytkowa Stacja Wodociągowa w Karchowicach znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
Pod koniec XVIII wieku w Gliwicach rozpoczął się proces gwałtownego rozwoju przemysłowego. W ciągu kilku dziesięcioleci miasto wyrosło na jeden z najważniejszych ośrodków przemysłu ciężkiego na Śląsku. Huty i kopalnie decydowały o obliczu miasta, przedsiębiorcy dorabiali się nieprawdopodobnych fortun. Na początku lat 80. XIX stulecia do Gliwic przyjechał z Wrocławia niespełna 30-letni Oskar Caro. Wywodził się z zamożnej, żydowskiej rodziny, kontrolującej Hutę Hermina w Łabędach. Do jej bezpośredniego nadzoru został właśnie skierowany. Niedługo po przyjeździe ożenił się z Florą Lubowski, córką właściciela firmy budowlanej. Dla młodej pary została wkrótce wzniesiona okazała rezydencja. Willa Caro powstawała w latach 1882-1885. Zaprojektował ją i wybudował prawdopodobnie sam ojciec panny młodej, Salomon Lubowski. Pierwotnie budynek był jednopiętrowy i otaczał go rozległy ogród. Później dobudowano drugie piętro. Oskar Caro zmarł w 1931 roku, a willa już trzy lata później stała się siedzibą muzeum. Budynek reprezentuje spokojny i elegancki styl neorenesansowy. Jednak prawdziwe piękno skrywa w środku. Wrażenie robi już reprezentacyjny hol, z którego można się dostać do jadalni, dużego i małego salonu czy gabinetu. Na piętrze przewidziano prywatne apartamenty właścicieli. Kuchnię ulokowano w piwnicy, skąd potrawy do jadalni transportowano windą. Zachwycają modrzewiowe boazerie, schody, stropy, sztukaterie, żyrandole i meble. Mamy tutaj cały przegląd stylów, co jest charakterystyczne dla eklektycznych rezydencji w XIX w.: od neorenesansu, przez neobarok, po empire i biedermeier. Obecnie na parterze Willi Caro można zwiedzać stałą ekspozycję „Dziewiętnastowieczne wnętrza mieszkalne willi górnośląskich przemysłowców”. Na wystawy czasowe zaprasza się na pierwsze i drugie piętro. We wnętrzach Willi Caro często odbywają się koncerty i recitale, wykłady, spotkania oraz konferencje naukowe. Od 2010 roku w swoją siedzibę ma tutaj też „Czytelnia Sztuki”, czyli galeria sztuki współczesnej.
Wycieczki: Beskid Śląski
Kolej linową na Szyndzielnię w Bielsku-Białej zbudowali austriacy z firmy „Brüder Girak” już w 1953 roku. Jest ona zatem drugą po Kasprowym Wierchu koleją linową w Polsce! Kolej stała się gondolową po modernizacji w latach 1994-1995. W „gondolowym wyścigu” wyprzedziła więc zarówno Jaworzynę Krynicką w Beskidzie Sądeckim jak i Stóg Izerski w Sudetach. Stacja dolna znajduje się w Olszówce, bielskiej dzielnicy, skąd 6-osobowe wagoniki pokonują dystans 1810 metrów, by dotrzeć do górnej stacji pod szczytem Szyndzielni, położonej na wysokości blisko 960 metrów. Służy turystom pieszym i narciarzom, a także spacerowiczom, którzy chcą nacieszyć oczy rozległą panoramą chociażby Bielska-Białej. Właściciele oferują nawet wagonik klasy VIP, ale to na szczególne okazje. Pamiętajmy, że Szyndzielnia jest dla mieszkańców Bielska-Białej górą „domową”. Nawet administracyjnie przynależy do miasta. Niemieccy turyści z organizacji Beskidenverein już w 1897 roku zbudowali pod wierzchołkiem schronisko Kamitzer Platte. Szczęśliwie do dziś służy miłośnikom gór, ciesząc się zarazem zasłużoną sławą najstarszego schroniska w polskich Beskidach. Przy nim znajduje się alpinarium, którego początki sięgają 1905 roku. To dzieło bielszczanina, Edwarda Schnacka. I jeszcze ciekawostka. Skąd nazwa Szyndzielnia (także Szędzielnia). Od gwarowego określenia „szędzioły”, czyli „gonty”. Cóż, przez stulecia nie turystyka, lecz drzewa były prawdziwym bogactwem tej góry. Dziś piękne lasy chroni się w rezerwacie “Stok Szyndzielni”.
Kolej linową na Szyndzielnię w Bielsku-Białej zbudowali austriacy z firmy „Brüder Girak” już w 1953 roku. Jest ona zatem drugą po Kasprowym Wierchu koleją linową w Polsce! Kolej stała się gondolową po modernizacji w latach 1994-1995. W „gondolowym wyścigu” wyprzedziła więc zarówno Jaworzynę Krynicką w Beskidzie Sądeckim jak i Stóg Izerski w Sudetach. Stacja dolna znajduje się w Olszówce, bielskiej dzielnicy, skąd 6-osobowe wagoniki pokonują dystans 1810 metrów, by dotrzeć do górnej stacji pod szczytem Szyndzielni, położonej na wysokości blisko 960 metrów. Służy turystom pieszym i narciarzom, a także spacerowiczom, którzy chcą nacieszyć oczy rozległą panoramą chociażby Bielska-Białej. Właściciele oferują nawet wagonik klasy VIP, ale to na szczególne okazje. Pamiętajmy, że Szyndzielnia jest dla mieszkańców Bielska-Białej górą „domową”. Nawet administracyjnie przynależy do miasta. Niemieccy turyści z organizacji Beskidenverein już w 1897 roku zbudowali pod wierzchołkiem schronisko Kamitzer Platte. Szczęśliwie do dziś służy miłośnikom gór, ciesząc się zarazem zasłużoną sławą najstarszego schroniska w polskich Beskidach. Przy nim znajduje się alpinarium, którego początki sięgają 1905 roku. To dzieło bielszczanina, Edwarda Schnacka. I jeszcze ciekawostka. Skąd nazwa Szyndzielnia (także Szędzielnia). Od gwarowego określenia „szędzioły”, czyli „gonty”. Cóż, przez stulecia nie turystyka, lecz drzewa były prawdziwym bogactwem tej góry. Dziś piękne lasy chroni się w rezerwacie “Stok Szyndzielni”.
Kolej linową na Szyndzielnię w Bielsku-Białej zbudowali austriacy z firmy „Brüder Girak” już w 1953 roku. Jest ona zatem drugą po Kasprowym Wierchu koleją linową w Polsce! Kolej stała się gondolową po modernizacji w latach 1994-1995. W „gondolowym wyścigu” wyprzedziła więc zarówno Jaworzynę Krynicką w Beskidzie Sądeckim jak i Stóg Izerski w Sudetach. Stacja dolna znajduje się w Olszówce, bielskiej dzielnicy, skąd 6-osobowe wagoniki pokonują dystans 1810 metrów, by dotrzeć do górnej stacji pod szczytem Szyndzielni, położonej na wysokości blisko 960 metrów. Służy turystom pieszym i narciarzom, a także spacerowiczom, którzy chcą nacieszyć oczy rozległą panoramą chociażby Bielska-Białej. Właściciele oferują nawet wagonik klasy VIP, ale to na szczególne okazje. Pamiętajmy, że Szyndzielnia jest dla mieszkańców Bielska-Białej górą „domową”. Nawet administracyjnie przynależy do miasta. Niemieccy turyści z organizacji Beskidenverein już w 1897 roku zbudowali pod wierzchołkiem schronisko Kamitzer Platte. Szczęśliwie do dziś służy miłośnikom gór, ciesząc się zarazem zasłużoną sławą najstarszego schroniska w polskich Beskidach. Przy nim znajduje się alpinarium, którego początki sięgają 1905 roku. To dzieło bielszczanina, Edwarda Schnacka. I jeszcze ciekawostka. Skąd nazwa Szyndzielnia (także Szędzielnia). Od gwarowego określenia „szędzioły”, czyli „gonty”. Cóż, przez stulecia nie turystyka, lecz drzewa były prawdziwym bogactwem tej góry. Dziś piękne lasy chroni się w rezerwacie “Stok Szyndzielni”.
Kolej linową na Szyndzielnię w Bielsku-Białej zbudowali austriacy z firmy „Brüder Girak” już w 1953 roku. Jest ona zatem drugą po Kasprowym Wierchu koleją linową w Polsce! Kolej stała się gondolową po modernizacji w latach 1994-1995. W „gondolowym wyścigu” wyprzedziła więc zarówno Jaworzynę Krynicką w Beskidzie Sądeckim jak i Stóg Izerski w Sudetach. Stacja dolna znajduje się w Olszówce, bielskiej dzielnicy, skąd 6-osobowe wagoniki pokonują dystans 1810 metrów, by dotrzeć do górnej stacji pod szczytem Szyndzielni, położonej na wysokości blisko 960 metrów. Służy turystom pieszym i narciarzom, a także spacerowiczom, którzy chcą nacieszyć oczy rozległą panoramą chociażby Bielska-Białej. Właściciele oferują nawet wagonik klasy VIP, ale to na szczególne okazje. Pamiętajmy, że Szyndzielnia jest dla mieszkańców Bielska-Białej górą „domową”. Nawet administracyjnie przynależy do miasta. Niemieccy turyści z organizacji Beskidenverein już w 1897 roku zbudowali pod wierzchołkiem schronisko Kamitzer Platte. Szczęśliwie do dziś służy miłośnikom gór, ciesząc się zarazem zasłużoną sławą najstarszego schroniska w polskich Beskidach. Przy nim znajduje się alpinarium, którego początki sięgają 1905 roku. To dzieło bielszczanina, Edwarda Schnacka. I jeszcze ciekawostka. Skąd nazwa Szyndzielnia (także Szędzielnia). Od gwarowego określenia „szędzioły”, czyli „gonty”. Cóż, przez stulecia nie turystyka, lecz drzewa były prawdziwym bogactwem tej góry. Dziś piękne lasy chroni się w rezerwacie “Stok Szyndzielni”.
Kopalnia „Guido” w Zabrzu powstała w latach 50. XIX wieku. Imię otrzymała na cześć swojego właściciela, magnata przemysłowego, Guido Henckela von Donnersmarcka. Do lat 80. wydrążono dwa szyby: „Guido” i „Kolejowy”. Wtedy kopalnię sprzedano państwu pruskiemu. Wydobycia zaprzestano w niej w 1928 roku. Po II wojnie światowej znalazła się na terenie KWK „Makoszowy”. Przez pewien czas funkcjonowała jako Kopalnia Doświadczalna Węgla Kamiennego M-300. W latach 1982-96 zwiedzającym udostępniono część wyrobisk. Nieprzemyślane decyzje w sąsiednich kopalniach doprowadziły do kłopotów z wentylacją i zamknięcia trasy turystycznej. Dzięki władzom Zabrza, w 2007 roku ponownie otwarto „Guido” dla turystów. Na część naziemną kopalni składa się budynek nadszybia szybu „Kolejowego” oraz stalowa wieża z mechanizmem wyciągowym produkcji firmy AEG, z 1927 roku. Do podziemi możemy zjechać na poziom 170 lub 320 m. Na pierwszym poznamy kopalnię z przełomu XIX i XX wieku. Dla uatrakcyjnienia zwiedzania przygotowano specjalne efekty audiowizualne, jak np. dobiegające z oddali rozmowy górników czy... piski szczurów. Urządzono tu także niewielką kaplicę. Od 2009 roku na poziomie 170 m prezentuje się wystawę poświęconą górnikom–żołnierzom, którzy w okresie stalinowskim byli zmuszani do pracy pod ziemią. Poziom 320 m to dwudziestowieczna kopalnia w pełnej okazałości. Turysta musi się tutaj nieco wysilić – trasa liczy około 2,5 km, za to można z bliska zobaczyć pracę kombajnu węglowego i poznać tajniki zawodu górnika. W 2012 r. uruchomiono podwieszaną pod stropem przekopu kolejkę górniczą, którą turyści pokonają ok. 400 metrów. Kopalnia tętni życiem kulturalnym. Dwa przedsięwzięcia: „Muzyka na poziomie” i „Teatr na poziomie”, stwarzają możliwość obcowania ze sztuką rzeczywiście na poziomie najwyższym. Nie brakuje imprez dla dzieci, ciekawa jest oferta edukacyjna. Będący w trakcie budowy Europejski Ośrodek Kultury Technicznej i Turystyki Przemysłowej w Zabrzu, którego częścią będzie „Guido”, jeszcze bardziej uatrakcyjni tutejszą ofertę, stawiając ją w rzędzie „hitów” na skalę ogólnopolską. Zabytkowa Kopalnia Węgla Kamiennego „Guido” w Zabrzu znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki.
Kopalnia „Guido” w Zabrzu powstała w latach 50. XIX wieku. Imię otrzymała na cześć swojego właściciela, magnata przemysłowego, Guido Henckela von Donnersmarcka. Do lat 80. wydrążono dwa szyby: „Guido” i „Kolejowy”. Wtedy kopalnię sprzedano państwu pruskiemu. Wydobycia zaprzestano w niej w 1928 roku. Po II wojnie światowej znalazła się na terenie KWK „Makoszowy”. Przez pewien czas funkcjonowała jako Kopalnia Doświadczalna Węgla Kamiennego M-300. W latach 1982-96 zwiedzającym udostępniono część wyrobisk. Nieprzemyślane decyzje w sąsiednich kopalniach doprowadziły do kłopotów z wentylacją i zamknięcia trasy turystycznej. Dzięki władzom Zabrza, w 2007 roku ponownie otwarto „Guido” dla turystów. Na część naziemną kopalni składa się budynek nadszybia szybu „Kolejowego” oraz stalowa wieża z mechanizmem wyciągowym produkcji firmy AEG, z 1927 roku. Do podziemi możemy zjechać na poziom 170 lub 320 m. Na pierwszym poznamy kopalnię z przełomu XIX i XX wieku. Dla uatrakcyjnienia zwiedzania przygotowano specjalne efekty audiowizualne, jak np. dobiegające z oddali rozmowy górników czy... piski szczurów. Urządzono tu także niewielką kaplicę. Od 2009 roku na poziomie 170 m prezentuje się wystawę poświęconą górnikom–żołnierzom, którzy w okresie stalinowskim byli zmuszani do pracy pod ziemią. Poziom 320 m to dwudziestowieczna kopalnia w pełnej okazałości. Turysta musi się tutaj nieco wysilić – trasa liczy około 2,5 km, za to można z bliska zobaczyć pracę kombajnu węglowego i poznać tajniki zawodu górnika. W 2012 r. uruchomiono podwieszaną pod stropem przekopu kolejkę górniczą, którą turyści pokonają ok. 400 metrów. Kopalnia tętni życiem kulturalnym. Dwa przedsięwzięcia: „Muzyka na poziomie” i „Teatr na poziomie”, stwarzają możliwość obcowania ze sztuką rzeczywiście na poziomie najwyższym. Nie brakuje imprez dla dzieci, ciekawa jest oferta edukacyjna. Będący w trakcie budowy Europejski Ośrodek Kultury Technicznej i Turystyki Przemysłowej w Zabrzu, którego częścią będzie „Guido”, jeszcze bardziej uatrakcyjni tutejszą ofertę, stawiając ją w rzędzie „hitów” na skalę ogólnopolską. Zabytkowa Kopalnia Węgla Kamiennego „Guido” w Zabrzu znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki.
Przy finansowym wsparciu króla pruskiego w latach 1840-44 wzniesiono pierwszy ewangelicki kościół w Chorzowie, nadając mu imię Elżbiety, królowej pruskiej. Postawiony został on na terenie cmentarza, na wzór kościołów alpejskich. Świątynia ma dwie wieże i charakterystyczną fasadę wg projektu Augusta Sollera. Wybudowana w 1877 roku plebania ostatecznie przesądziła o odrębności tutejszej parafii. Wkrótce też powstały ewangelickie szkoły oraz sierociniec, którego budowa podjęta została z okazji 400. rocznicy urodzin Marcina Lutra. Liczba parafian przez drugą połowę XIX w. stale wzrastała, co sprawiło, że za czasów ks. Martina Zawady podjęto budowę nowego kościoła. Kamień węgielny położono 21 marca 1897 r., zaś konsekracja obiektu nastąpiła w rocznicę urodzin Lutra - 10 listopada 1898 r. Budowla wzniesiona została w stylu neogotyckim. Projekt wykonał Ludwig Bottger. W nawie ołtarzowej znajdują się trzy witraże przedstawiające Boże Narodzenie, Zmartwychwstanie oraz Zesłanie Ducha Świętego. Wykonała je firma „Müller” z Quedlinburga, a ufundowane zostały przez hutę „Królewską”, kopalnie oraz jednego z bytomskich kupców. Kamienna chrzcielnica jest dziełem berlińskiej firmy „Jurst”, zegar wieżowy zaś wykonano w firmie „Weule” z Bockenau am Harz. Instrument organowy zbudowany został w roku 1898 r. przez świdnicką firmę „Schlag i Synowie”. Budowę całego obiektu, której koszt wyniósł wówczas ok. 210 tys. marek, oprócz parafian sfinansowały subwencje rządu pruskiego, miejscowej huty i kopalń, związków górniczych i hutniczych, a także pożyczka gminna. Obecnie kościół im. Marcina Lutra, oprócz swej funkcji religijnej dla społeczności ewangelickiej, jest też centrum życia muzycznego, za sprawą koncertów wykonywanych m.in. przez miejscowy chór „Cantate”.